2015/07/03

Od Mayi cd. Shu

Siedzieli tak w milczeniu.
Usiadłam przed niedużym pianinem. Zaczęłam sobie brzdąkać. Lubiłam grać na pianinie.
Przypominało mi to o moim dawnym życiu. O tym ile dla mnie znaczyła moja pasja.
`Może kiedyś zacznę to robić częściej? - Tego nie byłam pewna. Gra na pianinie była moją pasją i miłością jednak.... Wiązała się ona z moją bolesną i nieprzyjemną przeszłością. Jaką było dla mnie życie jeszcze przed tym głupim wypadkiem...
Może  to ja powinnam zginąć ? Trzeba było zostać. Miałaś szanse ich odzyskać.... 
Ależ ja byłam głupia! !!!  
Nudziła mnie ta cisza.  Nagle odwróciłam się tyłem do moich znajomych i "krzyknęłam" tak głośno, że gdybym wydawała z siebie jakiekolwiek dźwięki już nie byłoby szkła w oknach.
- GADAĆ! -  krzyknęłam na nich.
Peruna odruchowo zasłoniła uszy jednak to nic nie pomogło. To co "mówiłam" było w ich umysłach.
- Mayia wydaje mi się....- zaczął Shu jednak ja mu przerwałam zwykłą groźbą.
- Zamknij jadaczkę chłopie...- Mruknęłam. Shu zrobił wielkie oczy, ale umilknął. Ostatnio buzowały we mnie skrajne uczucia. Kiedy tak było lepiej było ze mną nie zadzierać.
Aby rozładować napięcie między naszą trójką podeszłam do małego radyjka i puściłam na cały regulator moją ukochaną piosenkę :
- Słuchajcie - powiedziałam nadal ostro. <klik>   Moi przyjaciele skinęli głową na zgodę. Chyba żadne z nich nie chciało mieć ze mną na pieńku. Co wiązało się z przeciwstawieniem się mi. 
Patrzyłam na nich swoimi różanymi oczyma. Wydawali mi się dziwni. Milczeli. A nawet ja jako niema postać musiałam mówić. Był to mój taki nawyk. Z którego zrezygnować nie chciałam.
A mogli byśmy być dobrą i zgraną paczką znajomych.. Niestety nigdzie nie było powiedziane, że wszyscy osobliwi muszą się lubić.
Co prawda to prawda. Peruna miała charakterek za Morte też nie przepadała.
Dziewczyna była piękną białowłosą wampirzycą o przyjemnym usposobieniu. Jak to zawsze mówiła?
 Ach tak:
- Mayia nigdy Cię nie zrozumiem. - Dla dziewczyny moje najprostsze czynności wydawały się nie do pojęcia. Bałam się z nią zadzierać tym bardziej, że nie miałam pewności czy może się w pełni opanować przed.... Rządzą krwi...  Jednak byłam w stanie jej zaufać.
Byłam w stanie podarować jej swoje zaufanie wtedy kiedy dałam jej swoją przyjaźń.
Nagle z zamyślenia wyrwały mnie słowa Peruny, która wydukała:
- Ładną mamy dziś pogodę nieprawdaż??- Wtedy miarka się przebrała.
Podeszłam do jej barku z alkoholem i złapałam najlepszą butelkę czerwonego wina po czym rzuciłam  ją przed siebie. Butelka z trzaskiem uderzyła o ścianę. Odłamki szkła poleciały we wszystkie strony raniąc mi dłonie z których teraz spływała delikatnie krew...
- MASZ MU POWIEDZIEĆ PRAWDĘ!- wydarłam się w ich głowach po czym ponownie złapałam butelkę i uderzyłam w białą ścianę po, której teraz wino spływało jak krew....
< ???? > 

2 komentarze: