2015/07/01

Od Morte cd. Aidy

MorteCDAidy

Kiedy w końcu udało mi się uciec.miałam wrażenie ,że nic gorszego nie może mnie już dzisiaj spotkać.Myliłam się.
Szłam boczną uliczką w kierunku obrzeży.Nie znałam jeszcze całego miasta.Ze złością odkryłam ,że weszłam kolejny raz w ciemny zaułek ,który nie miał wyjścia.Nagle usłyszałam za sobą kroki.
Odwróciłam się, ale nikogo za mną nie było.Znajdowałam się w ślepym zaułku.A to wszystko przez Aidę ,gdyby nie on ,nie było by mnie teraz tutaj.W kieszeni płaszcz miałam jednak dwa sztylety.
Ale płaszcz został w tej pieprzonej restauracji.Byłam bezbronna.Przede mną stało kilku wyrostków.
Mieli broń .Widać było po nich ,że są naćpani.
-Hej laleczko.-powiedział jeden z nich.
Wybuchnęli prostackim śmiechem.
-To chyba nie jest twój szczęśliwy dzień.-powiedział inny
Coś w tym jest.To najbardziej pechowy dzień ze wszystkich jakie przeżyłam.
Zbliżali się powolnym krokiem z tymi głupimi uśmieszkami.
Byłam za słaba aby zabić ich wszystkich.Nie mogłam też uciec.Przeklinałam się w duchu za to.
Zamknęłam oczy odliczając w myślach sekundy.
Czekałam i czekałam.I nic.
Otworzyłam oczy ze zdziwieniem.
-To ty...-powiedziałam ze złością.
-Tak mi dziękujesz?-powiedział wskazując ręką na bezwładne ciała leżące wokoło.
-Dziękuję .-burknęłam
-Odwiozę cię do domu.-powiedział
-Dziękuję za troskę.Poradzę sobie sama.
-Właśnie widzę.-powiedział uśmiechając się drwiąco

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz