5 minut temu przestało padać. Uwielbiałam taką pogodę.
Nie byłam człowiekiem i nie potrzebowałam kaloszy. Mogłam się pomoczyć. Lubiłam wodę. Wyszłam i zamknęłam drzwi tylko na klamkę. Nie było potrzeby szukać kluczy... Przecież żaden człowiek nie da rady tu wejść. No chyba, że ktoś z naszych... Ale po co? Na herbatę, owszem - może wejść, napić się i wyjść. Zresztą... Nic by to nikomu nie dało. Chyba, że ktoś szukałby mojego towarzystwa. Taa... Pech - akurat wyszłam. Najwyraźniej resztę życia spędzę w samotności... I tak: byłam pesymistką. A stałam się nią, odkrywając, że jestem nienormalna. I tak nikogo to nie obchodziło. NIKT nie szukał mojego towarzystwa.
Rzuciłam się biegiem w las. Wpadłam na kogoś. Potrąciłam go ramieniem. Zdecydowanie nie szukałam kłopotów. Mignęło mi, że ta postać była ubrana na czarno. Tyle.
- Przepraszam - wymamrotałam pod nosem, ale ten ktoś najwyraźniej nie chciał odpuścić. Poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Sory - powiedziałam, tym razem głośno i wyraźnie. Okazało się, że postać, która nadal trzyma mnie za rękę to jakiś chłopak. Hm. Mężczyzna.
- Hm... Mogę już sobie iść...? - Zapytałam, ale on wciąż trzymał mnie za rękę i z zainteresowaniem mi się przyglądał. Zaczerwieniłam się.
- Taaak - odpowiedział po chwili, jednak nadal trzymał mnie za rękę. Wtedy mnie oświeciło. "Wampir!" pomyślałam przerażona. Lekko poruszyłam ręką. Trzymał mnie bardzo mocno. Wreszcie zaczęłam się wyrywać. Zauważył, że coś jest nie tak. Puścił.
Zrobiłam gwałtowny krok w tył. On natomiast podszedł bliżej. Uśmiechnął się. Zauważyłam błyszczące, białe kły. Zrobiłam powoli dwa kroki w tył, starając się, żeby wyglądało to jak najbardziej naturalnie.
- Nie musisz się mnie bać - powiedział łagodnie, robiąc pół kroku w moją stronę.
- Jasne - powiedziałam zduszonym krzykiem, ledwo łapiąc powietrze.
- Nic ci nie zrobię. Obiecuję - na chwilę popatrzyłam w jego hipnotyzujące oczy. To był błąd.
Zrozumiałam, że jestem przy naszej granicy.
- J-jesteś... z-z na-ami? - Wyjąkałam przerażona, widząc jak wyciąga rękę w moją stronę. Byłam w pułapce.
Nie wiem dlaczego, ale zamknęłam oczy i wyciągnęłam rękę przed siebie.
Poczułam pociągnięcie. Poczułam, że opieram się o coś... żywego. O... - wstrzymałam oddech. O tego chłopaka. Powoli otworzyłam oczy...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz