2015/06/30

Od Luny cd. Damon

Popchnęłam lekko drzwi po czym weszłam do domu.
Opadłam na łóżko pełna skrajnych emocji.
Tak go kochałam. Tak mu ufałam. A on?
Zrobił coś okropnego. Nie obchodziło mnie czy był to ratunek czy też nie. To było zabójstwo. 
Gdy udało mi się troszeczkę uspokoić podeszłam do starego futerału na skrzypce.
- A jednak ich nie wziął- mruknęłam pod nosem po czym otworzyłam.
Wzięłam skrzypce na kolana i dotknęłam delikatnie struny, którą naprawił.
Przymknęłam oczy. Nagle wszystko mi się przypomniało. To jak mi grał, nasze pierwsze spotkanie...
 Wspomnienia sprawiały mi ból.
Czułam jak otwarta rana w moim sercu wciąż krwawiła. A najgorsze było to, że nie chciała przestać. Więc szybko zamknęłam futerał i schowałam go w najciemniejszy zakamarek mojego domku.
Po chwili zdałam sobie sprawę, że wyglądam tragicznie.
Patrząc w lustro ujrzałam lekko zaczerwienione oczy i tusz do rzęs, który teraz znajdował się na całej mojej twarzy.
Gdy na siebie patrzyłam zrozumiałam. Miłość całkowicie mnie pochłonęła. Nie byłam już tą samą waleczną Luną co kiedyś. Teraz nie potrafiłabym nikogo zabić. Stałam się delikatna i płaczliwa.
Jednak pomimo wszystkiego wolałam tą wersję siebie.
Powoli zapadał zmrok. Nie mając nic do roboty położyłam się wcześniej do łóżka myśląc o wydarzeniach poprzedniego dnia.
***
Minął już tydzień. Nawet się nie odezwał. Wystarczyłoby jedno słowo a ja poleciałabym jak młody szczeniak do niego.
Jednak się nie odezwał. Nie zadzwonił, nie pisał.
Może to i lepiej ?
< Damon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz