2015/06/28

Od Dhirena cd. Aidy

Obudziłem się sam. Nie wiem, dlaczego mnie to dziwiło. Miejsce obok mnie było już zimne. Czego ja się spodziewałem? Podciągnąłem się z trudem, krzywiąc, gdy zaschnięta krew zaczęła pękać pod wpływem ruchu. Pomacałem się po kieszeni spodni i z ulgą stwierdziłem, że mam przy sobie komórkę. Niech tylko jeszcze jakimś cudem działa... Wyciągnąłem ją i zadowolony stwierdziłem, że mogę z niej dzwonić. Sam nie wiem, jak to było możliwe, ale poza zbitym digitizerem i startym rogiem wszystko było w porządku. Znalazłem na liście szybkiego wyboru Annie i zadzwoniłem do niej.
- Dhi? Gdzie ty jesteś, klient już do mnie dzwonił trzy razy? Ile ja ci mam razy powtarzać, że... - tak, też sie cieszę, że cię słyszę...
- Annie, słuchaj. Wiem, że to nie najlepszy moment, ale poodwołuj wszystkie spotkania, znajdź rybom nowe zbiorniki i zajmij się domem. Znowu mnie znaleźli i musiałem uciekać - oznajmiłem, przerywając jej. Annie była jedną z niewielu osób, która wiedziała o Rakyo, mojej przeszłosci i czyjejś obsesji na moim punkcie.
- Ale jak to? Teraz, jak zaczynaliśmy wyrabiać sobie renomę? Wiesz, że będziesz musiał ustawiać się od zera... gdzie ty w ogóle jesteś? - głos w słuchawce był bardzo zirytowany. Zauważyłem, że do pokoju wszedł mój nowy gospodarz z pełną tacą w ręku. Uśmiechnąłem się lekko do niego. - An, ja muszę kończyć, nie jestem zbytnio wolny. Sprzedaj wszystko, tak jak ci mówiłem. Załatwię tu jakiś adres i ci go przekażę, to zamówisz mi przez internetcoś do ubrania i tyle, reszta kasy jest dla ciebie.
- I jak ty zamieszasz sam sobie dać radę, co? Nie pamiętasz, jak cię spotkałam? - wiedziałem, że kobieta zaczyna tracić cierpliwość, więc powinienem się jak najszybciej rozłączyć.
- Pamiętam. Ale tym razem będzie inaczej, zobaczysz. Zawsze mogę poza serwisem zatrudnić się jeszcze do jakiegoś baru jako pianista. Dobra, ja muszę już kończyć, czekaj na sms'a z adresem. Acha, i jakby coś, to załatw mi też parę kosmetyków i tresek, kobiecy wygląd da mi więcej czasu. Dzięki, kocham cię - rozłączyłem się zanim zdąrzyła cokolwiek odpowiedzieć.
- Kto to był? - spytał mężczyzna sucho, stawiając przede mną tacę. Wyraźnie nie podobało mu się moje ostatnie zdanie, ale nie mogłem nic na to poradzić.
- Annie, organizowała mi pracę i mieszkanie w ostatnim mieście. A co? - gdy przez dłuższy czas nie otrzymałem odpowiedzi bardziej konkretnej jak intensywne wpatrywanie się we mnie tymi czerwonymi oczami, westchnąłem. - Nic mnie z nią nie łączy, jest po czterdziestce, ma męża, dwie córki i kota, a przede wszystkim, jest kobietą. I to w typie starej, zrzędliwej ciotki - pewna myśl przeszła mi przez głowę. Z lekkim trudem przełożyłem nogi za łóżko i usiadłem prosto. - A właściwie, to jeszcze nie miałem jeszcze nawet okazji pożądnie się przedstawić. Jestem Dhiren. Dhiren Saghuya, pierwszy syn trzeciej konkubiny na dworze maharadży Rimahada. A przynajmniej byłem, teraz już tylko włuczę się od miejsca do miejsca w zależności od tego, na ile długo mam spokój od pogoni - skłoniłem się na tyle nisko, na ile pozwalał mi na to mój stan.
- J-jasne... Ja jestem Aida Daichi z bardzo nieciekawym rodowodem. To znalazłeś się tutaj uciekając przed tą "pogonią", tak? A kto cię w ogóle szuka? - wydawało mi się, że dla mężczyzny opowiadam o ciekawym scenariuszu filmu akcji, a nie o sobie.
- Konkretnie nie wiem. Ale mają coś wspólnego z emirem, który zabił moje plemię. W większości to ludzie, ale posiadają na swoich usługach kilka smoków, czy mthwl (< motahołl>w arabskim مثول - zmienny). Więcej nie wiem - przyznałem. - To... masz tu może jakieś kontakty? Bo wolałbym jak najszybciej znaleźć sobie pracę i osiąść na względnie swoim gruncie. Na razie z wodą pracować raczej nie mogę, więc serwisem akwariów zajmę się dopiero potem, ale grać mogę przy pewnych środkach ostrożności. - popatrzyłem wyczekująco na Aidę.

<Aida?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz