2015/06/28

Od Luny cd. Damona

Chłopak niepewnie skinął głową.
Uśmiechnęłam się radośnie po czym założyłam na głowę swoją przezroczystą pelerynę.
Wyszliśmy z jaskini. Damon wziął mnie w ramiona i polecieliśmy.
Teraz było lepiej niż ostatnio jednak nadal czułam się tak jakbym miała za chwilę spotkać się ze śmiercią twarzą w twarz. Nigdy nie lubiłam latać.
  Gdy postawił mnie na ziemi w głowie mi się zakręciło.
- Wszystko w porządku?- zapytał mnie.  Jednak nie to  mnie zadziwiło. Zdumiewające było dla mnie to, że w jego głosie usłyszałam... Troskę?  Nigdy się nie spodziewałam,
że komuś może się podobać moja w wielu przypadkach bezradność.
- Ygh chyba nigdy się nie przyzwyczaję do latania.
 W ludzkiej postaci..- wydukałam.  Uśmiechnął się do mnie.
- Będziesz musiała. Bo oczekuję kolejnego spotkania. O ile można... - zapytał.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
Musiało mu to wystarczyć bo także się uśmiechnął.
-  No dobrze, to powiedz mi gdzie mieszkasz?-
 zapytał mnie. Bardzo się przeraziłam. Nie pomyślałam o tym ,
 że bedzie chciał mnie doprowadzić pod same drzwi, albo o zgrozo! Wejść.
Nie chodziło tu już o zwykły bałagan,
lecz o warunki w jakich mieszkałam.
A było to malutkie pomieszczenie z łóżkiem i niewielkim
 piecykiem, który chronił mnie przed zimnymi nocami.
Matka nie chciała mi dać ani grosza. Przybywając tu nie miałam niczego.
Aż do czasu gdy znalazłam malusieńki opuszczony "domek".
Jednym słowem:
- Mieszkałam w opuszczonym domu.- wstydziłam się tego. On taki wytworny... I ten prezent, a ja?
Zwykła... Prosta...
< Damon??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz