2015/07/15
Damon cd. Luna
Patrzyłem jak rozbija moje najlepsze trunki.Raz za razem uderzała toporem ,a desz odłamków szkła nie oszczędził ani kawałka mojego salonu.
-Kobiety...kto je zrozumie...-mruknąłem pod nosem
Po rozbiciu ostatniej butelki Luna usiadła na kanapie.Nie patrzyła w moją stronę.
-Zadowolona z siebie?-spytałem kpiąco
Spojrzał na mnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo .-powiedziała z uśmiechem.
Shyliłem się i podniosłem kawałek porcelany.
-Zastawy z dysnasti Ming też nie odpuściłaś.Co?-spytałem i upuściłe =m kawałek z powrotem na podłogę.
Upadł z cichm brzdęknięciem.
Nie odpowiedziała.
-Wedla hollywódzkich romansideł powinnaś czymś we mnie rzucić.-powiedziałem tonem znawcy.
Luna podniosła ostatnią zabląkaną pod kanapą butelkę i rzuciła nią we mnie.
Uchyliłem się zgrabnie.
-Schemat zachowany.-powiedziałem zażenowany
Siedziała na kanapie nawet nie uracząc mnie jednym spojrzeniem.
-A co teraz powinnam zrobić wedle hollywódzkich scenariuszy?-spytała
Zamysliłem się.
-Pocałowac mnie.-powiedziałem z uśmiechem
-Jeszcze czego.-powiedziała szyderczo
-Acha Luna,Luna...nie masz przypadkiem hiszpńskich korzeni?Ten twój temperament...
Milczała.
-Zostawiam cię skoro nie chcesz ze mną rozmawiać.Gdybyś mnie szukała bd w szklanej sali.
Ukrywając zdenerwowanie wybiegłem z pokoju.
Usiadłem przy pianinie i zacząłem grać.https://www.youtube.com/watch?v=cXRrBV74mpI
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz