Odepchnęłam od siebie Damona. Nie rozumiałam co się dzieje.
On także mi w tym niepomagał.
Nie rozumiałam kim jest ten przystojny chłopak, który przyszedł po Damona.
- Wytłumaczysz mi to wszystko?- zapytałam.
Chłopak wzruszył tylko ramionami.
- Wiesz co... Ja już chyba pójdę...- zaczęłam.
I po chwili mnie już nie było.
Uciekałam do swojego domu.
Czułam jak na każdym rogu ulicy kryją się stworzenia, których zwykły śmiertelny człowiek nie jest w stanie zobaczyć.
Przystanęłam przy pobliskiej latarni gdy zdałam sobie sprawę,
że się zgubiłam. Był środek nocy.
Byłam w parku. Sama. Nie było wokół ludzi.
Usiadłam na ławce. W głowie mi huczało.
Nie mogłam się zorientować co się stało.
Układanka była nie pełna.
Nie zauważyłam gdy obok mnie usiadł jakiś stary dziad.
- Co panienka robi o tej porze sama? - Objął mnie ramieniem.
- Yyyy proszę nie podchodzić.- Powiedziałam jednak człowiek nie wydawał się oburzony odrzuceniem. Odwrotnie stał się jeszcze ciekawszy.
- Oj, taka młodziutka. Nie powinnaś chodzić sama o tej porze.. Chodź odprowadzę Cię.- złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku.
- Zostawi mnie pan? Proszę puścić.!- krzyknęłam po czym wyrwałam
się z jego uścisku i pobiegłam odwrotną stronę.
Schowałam się przy pobliskim markecie całodobowym.
Szczęśliwa, że udało mi się uniknąć nieszczęścia.
Odczekałam jeszcze sekundę i powolnym krokiem skierowałam się ku memu domowi.
Nie było innej drogi musiałam iść przez park.
Gdy tylko skierowałam się na ścieżkę do mojego domu zauważyłam,
że metr przede mną stoi ten sam facet z parku.
Na mój widok widocznie się rozpromienił.
- O! Wróciłaś! Tak myślałem to co z tym naszym spacerem?- Powiedział z podłym uśmiechem.
- Nie dotykaj mnie!- powiedziałam ostrzegawczo.
Jednak mężczyzna nic sobie nie robił z mojego ostrzeżenia i złapał mnie za nadgarstek.
I wtedy się wściekłam.
Zmieniłam się w kompletnie nie znaną mi wojowniczkę:
- I co?- zaśmiałam się podle po czym podeszłam do faceta.
Przez myśl przeszło mi czy nie powinnam go zabić i mieć z
głowy jednak po sekundzie odpędziłam tą myśl.
Przyłożyłam mu pistolet do skroni i powiedziałam:
- Jesteś tylko nędznym człowieczkiem. Nic nie znaczysz.
Chciałam dobrze jednak teraz poważnie zastanawiam się
nad zgładzeniem cię. - powiedziałam innym głosem niż zwykle.
Kim się stałam? Nie byłam tą samą Luną. Dawnej Lunie przez myśl nie przeszło by zabicie kogokolwiek.
Po chwili stwierdziłam, że nowa Lu jest znacznie lepsza od tej starej.
"Teraz będę taka" - pomyślałam.
- Nic mi nie rób proszę... To były takie... małe żarciki... - jąkał się mężczyzna.
- Żarciki?!- zagrzmiałam. - Licz się ze słowami, albo na prawdę stracisz życie.
- D...dobrze..- powiedział.
Po dłuższym namyśle powiedziałam:
- Tym razem daruję Ci życie.- Jednak facet dalej stał w miejscu.
- Co tak stoisz? Uciekaj!- zawołałam.
I osobnik uciekł zostawiając za sobą tumany kurzu.
- Podoba mi się ta nowa Luna - mruknęłam pod nosem.
***
W domu rozłożyłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam czytać książkę.
Postanowiłam nie zmieniać się spowrotem w siebie.
Będę wymierzać sprawiedliwość na swój sposób.
< Damon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz