Mało zrozumiałem z tego, co powiedział. W prawdzie mówiąc, to chciałbym
go widzieć cały czas w domu... Konkretniej to w łóżku, ale kury domowej z
niego nie zrobię.
- Grozi ci porwanie i odseparowanie ode mnie a ty myślisz o pracy?
- Jak to odseparowanie? Chyba nie chcesz, żebym z tobą zamieszkał - powiedział zaskoczony.
Odpowiedziałem mu kiwnięciem głowy.
- A...ale ja nie mogę... - zaczął się jąkać - Ja ciebie nie znam. Ty z resztą też.
Chłopak spuścił głowę. Usiadłem bliżej i złapałem Dhirena za ramię.
- Mamy czas.
Schyliłem głowę aby spojrzeć w tą głębię tych arabskich oczu.
Siedzieliśmy tak całe popołudnie rozmawiając o wszystkim i o niczym.
- Ty jesteś w tym mieście tak jakby nowy, tak?
- Dokładnie tak. Nie znam okolicy. - potwierdził. - Czuję się lepiej.
Noga już nie boli. Może pokażesz mi miasto? - zaproponował.
- Oczywiście.
Podniosłem się i podałem rękę Dhirenowi. Chłopak niepewnie chwycił ją i wstał z łóżka.
Przeszliśmy na korytarz, kierując się do drzwi wyjściowych. Zapomniałem o czymś.
- Poczekaj tutaj.
Pobiegłem do łazienki. Zacząłem szukać soczewek, które zmieniały barwę
moich oczu. Założyć okulary przeciwsłoneczne gdy nie ma słońca... Trochę
by dziwnie wyglądało. Gdy już soczewki się odnalazły, umieściłem je na
powierzchni jednego i drugiego oka. Kolor tęczówki zmienił się z
czerwonego w błękitny.
- Oke, możemy iść.
Złapałem Dhirena za rękę i ruszyliśmy w miasto.
<Dhiren, co porobimy *: ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz