2015/07/16
Damon cd. Luna
Gdy otwarłem oczy spostrzegłem ,że miejsce obok mnie jest puste.
-Luna?-zawołałem
-Tu jestem.-powiedziała
Stała przy oknie.Obsiadły ją niebieskie motyle.
-Cześć Kochanie.-powiedziałem całując ją w policzek
-Cześć.-przytuliła się do mnie.-Jaki piękny dzień.-powiedziała rozmarzonym tonem.
Była bardzo ciepło i duszno.
-Co ci się podoba w tej pogodzie?Będziemy musieli siedzieć w mieszkaniu cały dzień.
-Dlaczego?-spytała zawiedziona.
-Nie mogę wychodzić bez maski w tą pogodę... chyba nie chciałbyś chodzić z zamaskowanym mężczyzną u boku co?
Westchnęła.
-Jak tam chcesz.-powiedziała
-To co będziemy robić?-spytałem całując jej włosy
Zaśmiała się.
-Poglądmy jakieś filmy?-spytała znużonym głosem
-Jeśli chcesz.
-Jaki jest twój ulubiony film?-spytała zaciekawiona
-Sweeney Todd.
-O czy on jest?
-O golibrodzie ,który podrzynał gardła w zemście ,za to ,że był wtrącony do więzienia za niewinność.
-Lubisz mroczne klimaty.-powiedziała obracając się jak baletnica
-Tak.W zasadzie to tak.-nie rozumiałem jej zachowania ,ale kochałem ją.
Miłość cierpliwa jest.
<Luna?Sorry brak weny....>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz