2015/07/15

Od Damona cd. Luny


Ostatkiem sił złapałem Lune za płaszcz.
-Zostań...proszę...-byłem bardzo słaby
Niechętnie się zgodziła.
Usiadła na sofie obok mnie.Położyłem głowe na jej kolanach i przymknąłem powieki.
-Nie odchodź gdy zasnę.Proszę...-powiedziałem słabnący głosem
Pocałowała mnie w policzek i szepnęła :
-Dziękuję.
***
Obudziłem się słysząc hałas w kuchni.
-Luna?-spytałem cicho
-Już się obudziłeś?-powiedziała radosnym głosem.-Śniadanie za 10 minut.
Z trudem odwróciłem głowę i spojrzałem na zegar na ścianie ,dochodziła dziesiąta.
-Ile spałem?
Luna spojrzała zamyślona na mnie.
-Trzy dni.
Słyszałem brzdęk metalu.
Osunąłem się na poduszki.Byłem jeszcze bardzo słaby.Spojrzałem na źródło swojego bólu.Ręka była owinięta bandażem.Spojrzałem w kierunku Luny ,była odwrócona tyłem do mnie.Spróbowałem wstać.Zataczając się doszedłem do kuchni ,łapiąc się blatu udało mi się usiąść na wysokim barowym krześle.
-Już .-powiedział Luna odwracają się.-Damon!Powinieneś Leżeć.
Pokręciłem głową.
-Proszę.-podała mi talerz zupy.-Smacznego.
-Nie.Nie jestem głodny.-powiedziałem odsuwając talerz.
-Jedz.Dobrze ci zrobi.-powiedział opierając się o blat.
-Podaj mi whiskey.
-Co prosze?-spytała zdziwiona.
-Rób co mówię.-powiedziałem
Niechętnie podała mi szklankę.
-Dziękuję.-powiedziała
Podniosłem wzrok.
-Za co?
<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz