Siedziałam sobie w moim prowizorycznym mieszkanku, gdy nagle usłyszałam
wybuch i krzyk ludzi. Zwinęłam swój plecak, w którym znajdowała się
żywność, bandaże, trochę pieniędzy, nóż i pistolet i wybiegłam z
budynku, kierując się w stronę lasu. Za mną szalały płomienie, pożerając
wszystko na swojej drodze. Ludzie rozpierzchli się po całym mieście w
poszukiwaniu bezpiecznego kąta. Wspięłam się na najwyższe drzewo, aby
namierzyć przyczynę pożaru. Nie byłam w stanie zauważyć co jest dalej,
bo dym kłębił się na niebie, a płomienie były tak wielkie, że
ograniczały widoczność. Zeszłam z drzewa i ruszyłam w głąb lasu. Robiło
się coraz ciemniej, gdy byłam już bardzo daleko od miasta, usiadłam pod
koroną drzew, by coś zjeść. Nagle usłyszałam szumy w krzakach, zerwałam
się na równe nogi, ale dźwięk przycichł. Postanowiłam odłożyć sobie
posiłek na później i ruszyłam w dalszą drogę, co jakiś czas słyszałam
odgłos kroków. Wiedziałam, że ktoś mnie śledzi, co nie było dziwne, bo
mam mnóstwo wrogów. Ale wiedziałam, że to nie jest dobry moment aby
zaatakować. Zaczęłam biec, czułam wiatr we włosach, po kilkudziesięciu
minutach, czułam jak płuca mi palą, jednak dalej biegłam, skręcałam
gwałtownie co jakiś czas, żeby zgubić tego kogoś. Gdy już na tyle się
ściemniło, że nie było nic widać, zatrzymałam się i stałam cicho, nie
ruszając się. Nie było słychać przeciwnika, co znaczyło, że go zgubiłam.
Usiadłam cicho pod drzewem maskując się. Nagle usłyszałam strzał i
przeszywający ból w prawym ramieniu, widziałam jak mężczyzna, który do
mnie strzelił, ucieka. Potem zamazał mi się ekran. Obudziłam się, gdy
słońce wstawało. Ramię dalej mnie okropnie bolało, ale musiałam stąd
uciec, biegłam ile sił w nogach, nie zważając na ból. Gdy już nie byłam w
stanie biec, zatrzymałam się na polanie i zasnęłam z grymasem bólu na
twarzy. Gdy się obudziłam, zobaczyłam twarz jakiegoś chłopaka nade mną,
jak się potem okazało, miał na imię Damon.
<Damon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz