2015/07/01

Od Aidy cd. Iv'a

- A dlaczego miałbym nie podchodzić? - Podszedłem jeszcze bliżej. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że w ostatnim momencie potknąłem się o wystającą płytę chodnikową i zderzyłem się z moją 'ofiarą'. No zajebiście. - Wybacz, nie chciałem zacząć tak ostro. - Na moją twarz wpełzł łobuzerski uśmieszek.
- To znaczy? - Znów się odsunął. No nie.
- No nie wiem, myślałem, że wolisz zacząć bardziej spokojnie. Ale małe sadomaso też od czasu do czasu lubię.
- A. Ja też - wymamrotał, po czym, nie zaszczycając mnie już swoją uwagą, najzwyczajniej w świecie odwrócił się i zaczął iść.
- Ale zaraz, zaraz. Przecież to nie był żart. - Zabiegłem mu drogę, złapałem za ramiona i znów nagrodziłem uśmiechem. Wyszarpnął się gwałtownie. - Aha, rozumiem. Chcesz sprawiać wrażenie takiego niedostępnego? No nie baw się już w te gierki, nikogo tu nie ma.
W tym momencie na ulicę wkroczyła grupka rozchichotanych, pijanych nastolatków. Wciągnąłem głęboko powietrze. Ludzie. Zatrzymaliśmy się i niemal bezmyślnie gapiliśmy na nich. Nagle jeden ze śmiałków, zataczając się oczywiście, podszedł do mnie.
- Stary, wymiatasz! - Stanął niepewnie w rozkroku i wskazał palcem na moje oczy.
- O. Dzię... - w ostatniej chwili odskoczyłem przed fontanną wymiocin wydobywającą się z jego gardła. -
Woah, nieźle zaszalałeś.
- Raph, znowu śmiecisz i nie sprzątasz po sobie! - Do chłopaka podbiegła równie mocno podchmielona dziewczyna, która... No cóż. Nie wyhamowała, poślizgnęła się na wymiocinach i plasnęła tyłkiem na chodniku. No ładnie.
- Słuchajcie, ja już będę musiał się zmywać... No wiecie - wskazałem palcem na oddalającego się chłopaka. - Och, gdzież moje maniery. - Wyciągnąłem w stronę dziewczyny rękę. Jej, jak nastrojowo. Zwłaszcza wśród zawartości żołądka tego... Rapha, czy jak mu tam. W każdym razie pochwalił moje oczy. No dobra, dosyć tego dobrego. Moja ofiara się oddala.
Jeszcze raz pomachałem na pożegnanie nieświadomym niebezpieczeństwa ludziom i pognałem jak najszybciej za osobnikiem, którego sobie upodobałem.

<Iv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz