2015/07/01
Od Morte cd. Shu
-Nic się nie stało.-powiedziałam siląc się na uśmiech
Zapadło drażniące milczenie.
-Chodź pokaże ci fajne miejsce.-powiedziałam pociągając chłopaka za rękaw.Smoczyca warknęła ostrzegawczo.Uspokoił ją gestem.
-Gdzie chcesz mnie zabrać?-spytał
-Zobaczysz gdy będziemy na miejscu.-uśmiechnęłam się figlarnie
Shu uśmiechnął się niepewnie.Speszyłam go .
Po pół godzinnej wędrówce dotarliśmy do celu.A była to niewielka polana porośnięta różnego rodzaju kwieciem i leczniczymi ziołami.Rosło tu też kilka niewielki drzew . W centralnej części polany znajdowało się dosyć niewielki jeziorko które zasilane było wodą z wodospadu , jego wysokość to na oko pięćdziesiąt metrów. Wokoło jeziorka nieregularnie rozsiane spoczywały kamienie różnej wielkości od ogromnych głazów po kamienie wielkości ziarenka grochu.
Niewielkie krzaczki dzikich poziomek otaczały zwalone drzewo.
Grupka barwnych motyli bawiła się nieopodal kamienistej dróżki prowadzącej w nieznanym kierunku.Zapewne do jakiegoś ukrytego przejścia.
Melancholijnego nastroju nadawał cichy szum wody rozbijającej się o dno jeziorka.
-Ładnie tu.-powiedział Shu
Przytaknęłam.Zamknęłam oczy ,aby lepiej poczuć magię tego miejsca.
Gdy mój umysł powrócił do tego gorszego,przynajmniej moim zdaniem wymiaru ,spostrzegłam ,że mój towarzysz wrzuca kamienie do wody.
Podeszłam do niego.Był odwrócony tyłem do mnie.Gdy wyczuł moją obecność wzdrygnął się.
Usiadłam po turecku na ziemi,obok niego.
-Podoba mi się to miejsce.-powiedział-Ma w sobie taką jakby...magię?
Cieszyłam się ,że też to wyczuł.
Spojrzałam w zimną taflę jeziorka.Na dnie coś pobłyskiwało.Wstałam ,aby przyjrzeć się temu lepiej.To coś leżało na samym dnie ,a dno było dosyć głęboko.
Zaciekawiło mnie to znalezisko.Niewiele myśląc wskoczyłam do wody ,uprzednio ściągając buty i płaszcz ,co spotkał się z dziwnym wzrokiem Shu.Ale nim zdążył zareagować byłam już w wodzie.Płynęłam coraz niżej i niżej aż wreszcie dotknęłam dna.To co wzięłam za sztylet bądź kawałek złotego naczynia okazało się naszyjnikiem.Podpłynęłam jeszcze bliżej ,aby się temu przyjrzeć.Naszyjnik był ze złota , wysadzany rubinami.Niewiele myśląc zarzuciłam go sobie na szyję.Zaczęłam płynąć w górę , aby wrócić na powierzchnię.Powoli zaczynało mi brakować tlenu.Ale z każdym kolejnym ruchem było mi coraz ciężej .Byłam już nie daleko powierzchni , gdy nagle zaczęłam opadać na dno.Zerwałam z szyi naszyjnik i cisnęłam go na dno.Kilka centymetrów dzieliło mnie od upragnionego powietrza gdy nagle poczułam ucisk na gardle.
Ujrzałam ,że naszyjnik ,który przed chwilą wyrzuciłam mocna zaciska się na mojej szyi.Desperackimi ruchami próbowałam go zerwać,ale nie potrafiłam.Połamałam wszystkie paznokcie ,ale to nie przyniosła żadnego skutku.Medalion zaciskał się coraz mocniej.Woda zrobiła się czerwona od krwi.Mojej krwi.Wola walki już mnie opuściła.Opadałam powoli na dno ,ze świadomością, że nigdy już nie ujrzę Mayi ,tej która pierwsza mi zaufała,owego nowo poznanego chłopaka ,który zawładną mym sercem ,choć nie był tego świadom . Ani Peruny ,która uważa mnie za potwora.
Może jestem potworem?Może powinnam umrzeć? Za późno już na rozważania.
Śmierć wyciąga ku mnie swe chciwe szpony...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz