2015/07/15

Od Luny cd. Damona

Obudziłam się w jakimś obcym pomieszczeniu.
Wokół czułam słodkawy zapach. Nie mogłam  rozpoznać co to jest...
Spróbowałam wstać jednak w głowie mi huczało.
Po wielu próbach opanowania równowagi wstałam chwiejnie i podeszłam do okna.
Niestety nadal nie mogłam sobie przypomnieć co tu robię.
Pamiętałam jedynie jak ktoś mnie niósł. 
Wyglądając za okno zdałam sobie sprawę, że nigdy nie widziałam tego miejsca.
***
Nagle zauważyłam jakąś postać leżącą bezwładnie przy sofie z której co dopiero schodziłam.
Podeszłam niepewnie do człowieka.
Miał czarne włosy. Tylko tyle mogłam zobaczyć, ponieważ jego twarz przykrywała maska. 
Leżał na plecach.
Nie poznawałam go po sylwetce.
Chciałam odejść jednak to co usłyszałam przeraziło mnie i jednocześnie zaciekawiło.
 - Podejdź.... Podejdź on nic Ci nie zrobi...-  szeptał piękny głos w mojej głowie.
Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to ten leżący człowiek do mnie mówi.
Na chwiejnych nogach powoli. Zbliżałam się.
Po  chwili już byłam przy człowieku.
- Bliżej, bliżej nic się nie stanie. - głos w mojej głowie był coraz donośniejszy.
Uklękłam.
Niepewnie przysuwałam się coraz bliżej i bliżej. Po chwili już byłam na tyle blisko aby zdjąć maskę nieznajomemu.
Postać miała otwarte, czerwone oczy.
- Luna...- wyszeptał czerwonooki chłopak a na  jego wykrzywionej grymasem twarzy teraz pojawił się uśmiech i radość. 
Na dźwięk mojego imienia odskoczyłam tak szybko jak się przy nim pojawiłam.
- Skąd.. ty... - zaczęłam.
- Pomóż mu... Jest ranny. - usłyszałam głos z głowy.  Nie mogłam się mu oprzeć więc jak na zawołanie znowu pojawiłam się przy postaci.
Teraz nie obchodziło mnie kim jest ten człowiek i co może mi zrobić.
"Ulotnię się tak szybko jak się tu pojawiłam jeśli mu pomogę" - pomyślałam wtedy.
- Gdzie się zraniłeś?- zapytałam wciąż niepewna.
Chłopak skinieniem głowy wskazał ramię.
Nie wiedziałam co robić. Nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym.
Wiedziałam jedno: Musiałam pomóc. - Nie wiem czemu coś ciągnęło mnie do tej postaci.
Wyjęłam duży sztylet, który zawsze nosiłam przy sobie.
Rozcięłam grubą czarną bluzkę.
To co zobaczyłam sprawiło, że prawie zwymiotowałam.
Rana była głęboka, lecz możliwa do zaszycia.
Umiałam szyć. Nauczyłam się tego jeszcze we wczesnym dzieciństwie kiedy to nie miałam nic do roboty. Zawsze szybko się uczyłam może dlatego dostałam takie moce a nie inne?
Wojownik ,lecz tchórz.
Rozmawiająca z duchami ,lecz zamknięta w sobie.
Zamieniająca się w ptaka ,lecz nie potrafiąca z nimi rozmawiać
Po co mi były te wszystkie moce?
***
- Gotowe.- powiedziałam zaszywając ramię człowiekowi.
Przez cały czas milczałam teraz mogłam się zmywać.
Wstałam gotowa do wyjścia jednak mężczyzna złapał mnie za moje przezroczyste ponczo.
< Damon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz