- No choć! - Moon nadal stała w drzwiach i wyglądało na to, że nie ma zamiaru się ruszyć.
- Ale... Czekaj. W ogóle to GDZIE JEST MAYIA?!
- No właśnie o to mi chodzi! - Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. Westchnęłam.
- Chodzi o Mayię - zaczęłam spokojnie - ona... ONA UMARŁA!
- ... - ze strony Moon nie było żadnej reakcji. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała o co chodzi.
- JAK TO UMARŁA?! - Wrzasnęła tak głośno, że mogę się założyć - pół miasta ją słyszało.
-
No choć... - pociągnęłam ją za rękę i tym razem pozwoliła się
bezwiednie prowadzić. Nie chciało mi się nawet polecieć. Myślałam nad
tym co mi zrobi Moon, jak tylko dowie się, że Mayia nie umarła...
* * *
Gdy dotarłyśmy na miejsce, Moon jakby się ocknęła, a ja... Chciałam uratować się przed spłonięciem na stosie.
-
Dobra; najważniejsze to zachować spokój - zaczęłam, podejrzliwie
spoglądając na Moon spod oka - Mayia... - wzięłam głęboki wdech i wydech
- Mayia, tak naprawdę żyje, ale... - nie dano mi dokończyć, gdy Moon
rzuciła się na mnie prawie mnie zabijając.
- ORINOKA! TY KOCHANA I WREDNA DZIEWCZYNO!! TY ANIMAGU OKROPNY! MAYIA ŻYJE! JEJ, JEJ! HUUURA!!
- Nie cieszyłabym się tak bardzo... - głową wskazałam na... Leżącą na ziemi Mayię.
- CO... jej się stało?
-
No właśnie w tym problem. Nic nie wiem. Ale - pochyliłam się nad Mayią i
lekko pogłaskałam jej włosy - jak dla mnie to ona jest czymś zatruta.
- A... wiesz kto to mógł zrobić? - Zapytała.
-
Nie wiem - pochyliłam się nad Mayią jeszcze raz, i kilka razy w
powietrzu przesunęłam swoją dłonią nad jej twarzą - żadnych wibracji.
Nic się nie dowiemy.
~ Ori ~ usłyszałam cichy głos w mojej
głowie ~ to ja, Mayia. Nic mi nie jest. Tylko... ona... Ona jest tutaj.
Gdzieś wśród nas. Moon wie o co chodzi, powiedz jej.
~ A... Czy ona to słyszy? Naszą rozmowę? ~ Zapytałam.
~ Nie. Tylko Animago... Tylko niektórzy Animagowie mają taką zdolność. Najwidoczniej do takich należysz.
~ Nie. Tylko Animago... Tylko niektórzy Animagowie mają taką zdolność. Najwidoczniej do takich należysz.
* * *
- Ori! Nie mów mi, że ty też zwariowałaś! - Krzyknęła wściekła i jednocześnie przerażona Moon.
- Mayia...
- Co ty wg wyrabiałaś?!
- Ma... Co...?
-
Co, co, co! No właśnie się pytam! Co ty do diaska wyrabiałaś!? Klęczysz
nad Mayią i się wgapiasz w jej twarz, jak jakiś... Jak jakiś... -
szukała odpowiedniego słowa.
- ...zahipnotyzowany... - podrzuciłam.
- No. Jak jakiś zahipnotyzowany Animag! Gorzej!! Wyglądałaś jak... - zniżyła głos do szeptu - czło...wiek...
- Wiem co z Mayią.
- ...Skąd?!
-
Powiedziała mi. Podobno... Jest taka moc, niektorzy Animagowie... no,
potrafią. Ja też... Chyba. No, najwyraźniej. Powiedziała mi, że jakaś
Ona...
- Kto?
- Ona. Jakaś ONA ją otruła, czy tam co... Że ty wiesz, kto to ta ona, i że nic jej nie jest.
- Tak, tak... - zamyśliła się - wiem, kto to ta Ona... - pochyliłam się nad Mayią i zapytałam:
- Nic ci nie jest?
- Co ty... słowami chcesz ją ożywić? - Zapytała zdziwiona Moon. Dotknęłam dłoni Mayii.
- Ha... - Mayia podniosła się z ziemi - halo? Czy ktoś mnie wg jeszcze słyszy?
- Tak - przytaknęłam, a Moon pokiwała z uznaniem głową.
- Orinoka - objęła mnie ramieniem - z ciebie będą jeszcze... - Mayia nie dała jej dokończyć.
- A wiecie co z Oną?
- No właśnie! Jaką ONĄ? - Zapytałam.
- Moon ci wyjaśni - odpowiedziała Mayia.
-
A ty... - wskazałam na Mayię - wiem, że jesteś moją "przełożoną", ale
radziłabym ci się położyć. To zatrucie jest bardzo mocne. Moje zaklęcie
będzie działaś tylko przez 2 godziny. Później trzeba będzie coś
wymyślić. Nie jestem przecież żadną wróżką-lekarką. To tylko takie
zaklęcie... Kiedyś mnie taka... Sójka nauczyła.
< Mówię ci Moon; jeszcze tylko nam tutaj Amber i Perki brakuje i będziemy normalnie jak rodzina xDDD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz