2015/06/14

Od Amber do Mayi

Siedziałam na parapecie okna i patrzyłam na nieznajomą.
-Szybka jesteś... -Podeszła i otworzyła okno.
-Yh, jestem przyzwyczajona do chodzenia po oknach.- Odparłam.
Weszłam do środka i się rozejrzałam.
-No, możesz tu dziś przenocować.- Po chwili dodała.
-Dziękuje. Gdyby nie ty, znów bym spała na ulicy... - Mruknęłam.
-Nie ma sprawy.- Odpowiedziała i weszła do łazienki.
Rozejrzałam sie raz jeszcze po pomieszczeniu. Na półce zobaczyłam parę książek. Wspięłam się na nią i zaczęłam czytać tytuły. Dziewczyna wyszła z łazienki.
-Lubisz czytać? To twoje książki?- Zapytałam.
-No, lubię. One nie są moje. Leżały już tu...- Odparła i usiadła na łóżku.
-Aha.- Powiedziałam.
Nagle zerwała się wielki wiatr, a przez otwarte okno wleciał wielki podmuch.
-Ojoj. Nie zamknęłam okna.-Powiedziała dziewczyna i czym prędzej pobiegła jej zamknąć.
Zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?- Zapytała.
-Gdybyś tylko widziała swoją minę.- Nadal się śmiałam.
-Gdybyś ty teraz widziała swoją.- Odparła.
Razem się śmiałyśmy.
-Dobra, ciii.- Uspokoiła siebie i mnie.
Przestałam, ale w głębi duszy nadal czułam wielki śmiech.

<Mayia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz