Patrzyłem się na twarz przerażonego chłopaka. Jego wzrok powędrował na ekran telewizora.
- Rakyo... - wyszeptał z niedowierzaniem. Odwróciłem się. Na pasku
informacyjnym widniało zdanie: "Znaleziono niezwykłe zwierzę w okolicy
Puszczy Ciemnoleskiej". Chłopak mimo tylu ran podniósł się z łóżka.
Zgięty w pół podszedł do drzwi i wyciągną rękę aby chwycić za klamkę.
Podbiegłem do chłopaka i złapałem go za rękę.
- A ty dokąd? Chcesz ratować zwierzątko w takim stanie. Nigdzie nie
idziesz. - Po tych słowach odwrócił się w moją stronę. Wyraz jego twarzy
krzyczał ''zostaw mnie'' i jednocześnie ''pomóż''. Nim się
zorientowałem, że jego stan się pogorszył, chłopak już leciał na
podłogę. W ostatniej chwili złapałem go. Zbliżyłem twarz do jego twarzy.
Zamkną oczy i przygryzł wargę czekając na mój ruch, którego bardzo nie
chciał. Uśmiechnąłem się. Wziąłem księżniczkę na ręce i zaniosłem ją do
łóżka.
- Poczekaj tu na mnie - po tych słowach ucałowałem jego czoło. Chłopak
wydał z siebie cichy pisk. Opuściłem dom. Pobiegłem w stronę lasu.
Chciałem sprowadzić smoka do domu. A przynajmniej miałem taki zamiar.
Jeszcze nie myślałem nad tym co zrobię jak go znajdę. Biegłem dalej
przez las. Co kilkanaście kroków krzyczałem jego imię, stawałem i
nasłuchiwałem. Powoli zbliżałem się do miejsca, w którym ostatni raz
widziałem smoka. Na miejscu zacząłem się rozglądać. Coś się poruszyło.
- Rakyo, wiem że tam jesteś. Wyjdź - cisza...
- Twój przyjaciel mnie przysłał. - Nie wierzę gadam do smoka, którego
nie widzę. Jeszcze żeby telewizja to wszystko nagrywała. Już widzę te
nagłówki w gazetach: ''Rozmawiający ze sobą psychopata mieszkający w
lesie''. Do domu bym nawet nie miał po co wracać. Wizję mojej
przyszłości zakłócił głośny ryk. Za moimi plecami najwidoczniej stał
Rakyo. Powoli zacząłem się obracać w stronę smoka... Oesu! Nawet nie
zapytałem o imię osoby, która teraz wygrzewa się w moim łóżku.
- Masz iść ze mną - powiedziałem dość niepewnie reakcji smoka. Cały czas
był gotowy do ataku. Zacząłem podnosić ręce do góry, bo jeszcze chwila a
poczuł bym jak się trawię w jego żołądku rozszarpany na kawałeczki.
Chyba jego nastawienie uległo zmianie.
- Wiem, że rozumiesz moje słowa. On czeka na ciebie. Martwi się. Mam cię do niego zaprowadzić.
Smok wykręcał głowę w różne strony. Wyglądał jakby analizował słowa.
Przemieniłem się w nietoperza i wzbiłem się ku górze. Nie byłem pewny
czy smok zrobi to samo. Niecierpliwie czekałem na jakiś jego ruch. W
końcu smok znalazł się obok mnie. Lecieliśmy do domu.
- Możesz przestać?! - warknąłem do mojego chwilowego towarzysza. Moc z
jaką powietrze uderzało mnie przy każdym wymachu jego skrzydłem było jak
tornado. Co chwila mój lot stawał się niestabilny. Smok zwolnił lot i
wycofał się na tył.
- Dobra jesteśmy. Jak możesz zachowuj się w miarę cicho.
Dom mój wyglądał jak jedna z bardziej luksusowych ruder dlatego posiadał
też coś takiego, co nazywa się garażem. Otworzyłem go i czekałem.
Uznałem smoka na tyle inteligentne zwierzę, że domyśli się o co mi
chodziło.
- No na co czekasz... Właź.
- *pomruki wyrażające niechęć w smoczym języku*
Rakyo niechętnie wszedł do garażu. W samą porę. Moja starsza sąsiadka
wychodziła właśnie na partyjkę pokera jak co tydzień. Jeszcze tylko
grzeczne przywitanie i mogłem spokojnie wejść do domu po moją podwójną
nagrodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz