Nienawidziłam jej. Była dla mnie kimś obcym. Miałam ją gdzieś nie obchodziło mnie, że się obrazi...
Uciekłam z jej domu...
Chciałam być WRESZCIE sama.
Odleciałam nad przystań aby porozmawiać Nui An [Niu An ]. Była boską istotą. Prawie jak matka... Bo jedną już dawno straciłam. To po niej odziedziczyłam wiele zdolności. Między innymi zamianę w ptaka snów. Gdy usiadłam na moście , Nui już na mnie czekała.
~ Witaj biały kolibrze.- szepnęła cichutko postać.
Skinęłam głową w odpowiedzi.
~ Co się stało kolibrze?- zapytała mnie kobieta w pięknej niebieskiej sukni z ciemnymi włosami do ramion.
~ Czuje się taka... Zwyczajna. Wiele ludzi mnie otacza. Mam ich dość. Nie chce się przyjaźnić z jakąś natarczywą dziewuchą, która myśli, że przewidzi każdy mój krok. To frustrujące... - mruknęłam cicho.
~ Nie jesteś zwyczajna. Jesteś jedynym kolibrem na świecie o tak potężnej mocy... To dzięki twojej matce możesz zawładnąć każdą mocą... Wystarczy jeden... Malutki ruch kciukiem. - starała się mnie uspokoić.
~ Nigdy nie próbowałam. To nie moc. Tylko.... Jako wojownicza muszę chronić a nie zabijać....- powiedziałam. Miałam wielką nadzieje, że nie odziedziczyłam tej "mocy" to,że miała ją moja matka nie znaczyło, że ja....
***
~ Ta dziewucha... Night Mere... Ona może przewidzieć każdy mój ruch... Nie jestem wyjątkowa. Po co ja właściwie odeszłam? PO CO MI TE PRZYGODY?- wrzasnęłam tak głośno jak tylko mogłam. Czułam się zgubiona. Nienawidziłam dziewczyny, którą poznałam. Nienawidziłam matki i ojca... Nienawidziłam siebie. An dotknęła mojego ramienia.
~ Istnieje jedno zaklęcie... Tylko Ci, którzy potrafią mówić z duchami... Mogą.... Jednakże to będzie trudne.... Za trudne.... - powiedziała zamyślona bogini.
~ Co mogę zrobić?- zapytałam z nadzieją.
~ Zablokuj ją...- powiedziała i rozpłynęła się we mgle.
Natychmiast przypomniała mi się ta postać... Ona to potrafiła... Między innymi dlatego ją znienawidziłam. Zabiła ich wszystkich... ( Domyślacie się co potrafiła ta postać? To z legendy Korry I) Potrafiła odebrać moc nawet najsilniejszym.... A była ona moją... - To słowo przychodziło mi ciężko. Bo jak mogę nazwać matką kogoś kto chciał odebrać mi swoje moce? Przez całe życie uciekałam przed duchami, które mnie goniły aż sama objęłam tą moc. Mogłabym odebrać moc tej... Gdybym tylko zwróciła się o pomoc do... NIE! To było złe... Nie mogłam być jak ona. Nie chciałam tego umieć. Jedyne co było mi teraz potrzebne to spokój.
Nie chce zabijać... Nie potrafię....- Mówiłam ciągle do siebie.
- Czemu nie spróbujesz , czemu?- pytała moja zła strona...
- Bo nie jestem moją matką!- wrzasnęłam sama na siebie.
< Night Mere?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz