Podałem jej karteczkę i odwróciłem się aby odejść.
-Czekaj!-krzyknęła
Skręciłem w boczną uliczkę mając nadzieję ,że ją zgubię.Ale nadal słyszałem za sobą kroki.
Nagle przede mną wyrosła siatka wysoka na pięć metrów.Odbiłem się od
ściany i przeskoczyłem nad nią.Spojrzałem za siebie.Nikogo tam nie
było.Gdy się odwróciłem ujrzałem ją przed sobą.
-Kim jesteś?-spytała
Zmierzyłem ją wzrokiem.
-Richard Salvatorre.
-Kto cię wysłał?
-Wielki mistrz naszego bractwa.
-Ale dlaczego?
Spojrzałem na nią z politowaniem.
-Jesteś na naszym terenie ,więc postanowiliśmy objąć cię opieką.
-Opieką ?Nie jestem dzieckiem.
-To twój wybór.Ale jeśli śmiertelni zechcą cię zabić to nie będzie wtedy nasz problem.Wybór należy do ciebie.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz