Kolejna wymówka. Nie mogłem się powstrzymać, żeby do niej nie podejść, i nie zagadać.
- Pokażesz mi okolicę? - powiedziałem to tak zachęcająco, że nie było szans na odmówienie mi.
Przechodziliśmy się po mieście. Dziewczyna prowadziła mnie krętymi uliczkami miasta, które już dobrze znałem.
- O, może wejdziemy do jednej z restauracji?
Chwyciłem dziewczynę za rękę i wciągnąłem do restauracji staruszków. Usiedliśmy przy wolnym stoliku. Podeszła do na siwa babcia.
- Witam, drogie dzieci. Co byście zjedli? Dzisiaj polecamy świeże
ośmiornice. - Staruszka ciepło uśmiechnęła się. Zerknąłem w stronę mojej
towarzyszki. Wyglądała jakby chciała uciekać. Zanim zdążyła otworzyć
usta i wypowiedzieć pomyślane słowa, zamówienie było złożone.
- Przepraszam. Jadłem już rano. Ale ty wyglądasz tak mizernie, blado, że duża porcja ośmiornic nada ci pięknego kolorku.
Dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę. Wyglądała jakby chciała mnie
zamordować tu i teraz. Posłałem w jej stronę zniewalający uśmieszek.
Żeby urocza osóbka nie uciekła, zacząłem przesuwać stolik do ściany.
- Co ty do cholery jasnej wyprawiasz? - spytała zaskoczona moimi poczynaniami.
- No a nie widać? Robię przejście dla ewentualnej osoby, która chciałaby
się przejść do tej ściany - brzmiało sensownie. Skończyłem moją pracę.
- No. Teraz możemy spokojnie siedzieć i nie bać się o twoje
bezpieczeństwo, że w trakcie ucieczki mogłaby cię potrącić ciężarówka z
dostawą sklepową.
Morte wstała. Chciała uciekać. Złapałem ją za biodra i jednym ruchem posadziłem z powrotem na krzesełko. Warknęła.
- Tutaj nie ma toalety, kotku. - Znów przesłodki uśmieszek pojawił się
na mojej twarzy. Przysunąłem krzesełko bliżej niej. Mocno przytuliłem.
Dziewczyna zaczęła się wyrywać. Nie krzyczała. Chyba nie chciała zwracać
większej uwagi. Może miała jakieś złe doświadczenia ze szkolną
sceną.... Może była złą aktorką... Tego nie wiem.
Zauważyłem jak do naszego stolika mknie babcia z jedzonkiem. Rozluźniłem
mój uścisk. Schyliłem głowę, aby sięgnąć ustami jej ust. Pocałowałem ją
namiętnie. Dziewczyna natychmiast wyrwała się. Dostałem w twarz. W jej
oczach widziałem jak we wnętrzu buzuje jej krew. Odepchnęła stolik tak
mocno, że aż się przewrócił. Przypominam, że wszystko działo się na
oczach starszej pani, która już dawno nie miała tacy w dłoniach, tylko
przed swoimi stopami. Morte biegła do drzwi. Ruszyłem w pościg.
Dogoniłem ją tuż przy drzwiach wyjściowych. Mocno chwyciłem za jej rękę.
Pisnęła.
- Wracaj. Jak ty się zachowujesz!? Z grzeczności zaprosiłem cię do restauracji i kupuję dla ciebie danie dnia.
Myślałaś, że nie będę chciał zapłaty?
<Morte? [=
Nie spodziewałaś się czegoś takiego?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz