Przygnębienie mnie dobijało.
Od jakiegoś czasu czułam się jakby coś śledziło mnie na każdym moim kroku.
Ludzie byli coraz rozważniejsi.
W dodatku miałam wyrzuty sumienia. Jak mogłam zachować się jak złodziejka?
Skierowałam się ku domu Peruny.
***
Zapukałam w ogromne drzwi. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili zza nich ujrzałam wysoką , szczupłą dziewczynę z fioletowymi włosami.
To była Valvet( czy Velvet nie pamiętam jak to się pisało ).
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- O Mayia! Jak miło, że wpadłaś!- odwzajemniłam uśmiech.- Peruny nie ma, ale możesz na nią poczekać.- Pozwoliła mi wejść.
Zostałam skierowana do salonu.
W wieczornym półmroku pokój wydawał się jeszcze piękniejszy niż zazwyczaj. Dziewczyna kazała mi usiąść wygodnie po czym sama skierowała się do kuchni.
Obserwowałam uważnie cały pokój. Był bardzo czysty i zadbany.
Nagle moją uwagę przykuło niewielki przedmiot zakryty płachtą.
Bez zastanowienia pobiegłam sprawdzić co się za nią kryje. Gdy zdjęłam narzutę moje serce zabiło szybciej. To było niewielkie pianino. Było koloru brązowego. Najprawdopodobniej wykonane z mahoniu. Chociaż mogłam się mylić. Nagle przypomniały mi się moje stare lata:
" Siedziałam w dużym salonie i grałam na czarnym fortepianie, który należał do naszej rodziny już od wielu lat. Wokół mnie stała duża gromadka znajomych moich rodziców. Wszyscy byli zachwyceni. Widziałam jak moje palce "biegają" po oktawach. Nie trudne były dla mnie polonezy. Uwielbiałam tworzyć własne kompozycje. Szczególnie te w molowych tonach. Teraz nie było już ani pianina ani moich rodziców, którzy stali dumnie za całą grupą. Wszystko przepadło" I jakby przypływ emocji nakazał mi usiąść przed pianinem.
Otworzyłam klapę i delikatnie nacisnęłam na klawisz "c". Widać było, że dawno ktoś na nim nie grał. Jednak mimo to było cały czas nastrojone.
Nawet nie zauważyłam kiedy moje sztywne dotąd palce zaczęły grać. Najpierw , krótka gama na rozegranie a na koniec mój ulubiony utwór:
Mój ulubiony duet. Grałam go zawsze z moim ojcem . ( Gnijąca Panna młoda ) Teraz czułam pustkę. Druga połowa umarła...
A wraz z nią mistrz tego , krótkiego aczkolwiek pięknego utworu.
Gdy nacisnęłam ostatni klawisz obok mnie stała teraz Valvet wraz z Amber, która była pewnie w swoim pokoju. Gdy zobaczyły, że skończyłam uśmiechnęły się do mnie obydwie:
- Mayia! Ty umiesz grać? - Zapytała Ami. Wzruszyłam tylko ramionami na znak , że to dawne dzieje.
- To było...- zaczęła Valvet rozmarzona.
~ Piękne? Taaa słyszałam już to wiele razy... Szkoda, że nie słyszałyście mojego ojca. On zawsze grał to najlepiej....- " Powiedziałam do nich"
- Musimy go kiedyś posłuchać~!- zawołała rozradowana siostra Perki.
Zobaczyłam jak Ami "dyskretnie" kopnęła ją w nogę.
~ Ami... - zaśmiałam się.~`Valvet to nie będzie możliwe. Moi rodzice zostali zabici...- Przekazałam a po policzku spłynęła mi samotna łza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz